Wiele było napisane o uzależnieniach. Zachęcam jednak do spojrzenia na problem od trochę innej strony.
Uzależnienie to choroba uczuć i emocji. Nie ważne tak naprawdę czy ktoś pije, bierze narkotyki, okalecza się, robi zakupy , jest hazardzistą …. Długo by wymieniać, ponieważ uzależnić się można od wielu rzeczy. Oczywiście kaliber tego jest trochę inny, to zrozumiałe. Nie można porównać w żaden sposób uzależnienia od zakupów, czy jedzenia do samookaleczania się, czy brania narkotyków, (ale o tym bardziej szczegółowo, innym razem… )Schemat pozostaje jednak zawsze bardzo podobny.
Istotą uzależnień jest to- po co to robię, co mi to w życiu „załatwia”. Branie narkotyków, czy picie alkoholu, to efekt końcowy. Efekt radzenia sobie, a raczej nieradzenia sobie ze sobą samym z tym co mnie w życiu trudnego spotyka i spotykało. To nieumiejętność przeżywania życia w dobry , konstruktywny dla siebie sposób.
Człowiek jest stworzony do Miłości, aby ją przyjmować i aby ją dawać. Kiedy jest to zaburzone, często od samego początku jego istnienia, wtedy zaczyna sobie nie radzić. W pewnym momencie swojego życia zauważa, że picie pomaga, zakupy, zajadanie itd…. pomagają. Zaczyna uśmierzać ból istnienia i tak pakuje się w uzależnienie.
Uzależnienie w moim odczuciu i zawodowym doświadczeniu jest to choroba, z której można jak najbardziej wyjść. To nie jest jak grypa, lub nowotwór, na które często nie mamy wpływu. To jest wybór bycia chorym, mamy na nie wpływ. Kiedy uświadamiamy sobie, dlaczego tak robię, co mi to w życiu „ załatwia”, do czego mi było to potrzebne, wtedy pojawia się odpowiedź, co muszę zmienić, aby tego nie robić .Oczywiście jest to proces właśnie tego zmieniania, długi, często bolesny. Ciężka praca nad sobą, nad przełamywaniem kłamstw na swój temat i schematów, w których często tkwimy latami. Spotkania się ze sobą samym, ze swoimi przekonaniami, pochylaniem nad swoją historią, przepuszczeniem tego w wszystkiego przez serce i zasadzeniem nowej prawdy o sobie samym. Dobra wiadomość jest taka, że jest to jak najbardziej wykonalne i możliwe.
Często, gdy opowiadam o mojej koncepcji terapii uzależnień w taki sposób, na tak głębokim poziomie, ludzie na początku terapii błędnie myślą, że będą sobie mogli od czasu do czasu, np. zapalić marihuanę, czy popijać sobie różne trunki i już się cieszą na ten pomysł. Nic bardziej mylnego. Nie o to chodzi. Nie będą tego robić, ponieważ, gdy podejmą to wyzwanie pracy nad sobą , nie będzie to im w życiu do niczego potrzebne. Na koniec terapii, to widać z lotu ptaka. Człowiek cały jest nowy.
Nie obejdzie się tu bez terapii. Terapeuta jest osobą, która pomoże przez to wszystko przejść.
Jeśli zachęciły Cię te prawdy, zapraszam na kolejne części. Ciąg dalszy nastąpi niebawem.